„Istnieje tylko jedna droga do innych ludzi – droga serca.”
Czy on mnie przed chwilą pocałował? POCAŁOWAŁ MNIE???
Matko, spokojnie Sol, oddychaj… To w końcu nie pierwszy który cię pocałował. No pewnie, że nie pierwszy, ale jedyny, który nie wyląduje potem w szpitalu albo na ziemi! Czemu? Odpowiedź jest prosta, Nico jest pierwszym chłopakiem, który mi się podoba i odważył się na coś takiego.
-Ponoć tylko pocałunek może zamknąć kobiecie usta – odezwał się lekarz i dopiero wtedy oderwałam wzrok od Nicanora. – Gotowe – uśmiechnął się do mnie. Spojrzałam na swoją zabandażowaną rękę. Pięknie. Od łokcia go nadgarstka jestem zawinięta!
-Wszystko dobrze? – Do gabinetu zajrzał William. Rooney, czemu nie zrobiłeś tego kilka minut wcześniej?!
-Powinnaś teraz odpocząć, ale lepiej, żebyś nie była sama – powiedział lekarz.
-Odwiozę cię – zdecydował błyskawicznie Nico i wziął mnie na ręce. Nie powiem, żeby było mi źle w jego ramionach. Były takie… w sam raz dla mnie.
-Chcesz jechać bez bluzki? – spytał William, gdy wyszliśmy na korytarz, o przepraszam, mnie wyniesiono.
-W samochodzie mam bluzę. Sergio jest przyzwyczajony do widzenia mnie w takich strojach – uśmiechnął się brunet. – Jedziesz z nami? – spojrzał na mojego przyjaciela, a ten smętnie pokiwał głową.
Wsiedliśmy do terenowego Audi, mnie usadowiono z przodu i Nico zapiął mnie pasem.
-Nie jestem inwalidką, dam sobie radę – burknęłam.
-Nie twierdzę inaczej – szepnął mi do ucha i zajął miejsce za kierownicą. – Rooney, ciebie podrzucić do Ronaldo? – upewnił się i ruszył.
-Tak – mruknął.
-To obok – westchnęłam.
-Widzę, że się orientujesz – uśmiechnął się. – Pamiętam cię, gdy byłaś jeszcze mała. My z Juniorem próbowaliśmy opędzić się od sióstr, ale od ciebie się nie dało. Grałaś lepiej od Duarte i byłaś sprytniejsza od Dolores.
-Kumplowałaś się z Dolores jak byłaś mała? – zainteresował się William.
-Niestety – westchnęłam. – Lubiłyśmy się? – spojrzałam na Nico, a ten prychnął śmiechem.
-Bardzo. Zwłaszcza, gdy chciałaś jej wyrwać włosy, a potem udawałaś, że to nie ty. Tylko cudem udało się Juniorowi wyrzucić wszystkie włosy Dori, które miałaś w rękach zanim przyszedł Canales.
-Temperament miałaś od zawsze – zaśmiał się William.
-Nadal jest taka głupia? – skrzywiłam się.
-Nadal cię kocha – pokiwał głową brunet. – Ponoć jest niezła w łóżku – zerknął w lusterku na Williama.
-Ponoć przeleciała cały skład, nie licząc Juniora i Casillasa – syknęłam jadowicie.
-Zapomniałaś dodać mnie, Marca i twojego brata, który leci w chuja, że jednak z nią spał – przewrócił oczami.
-Czemu tego nie zrobiliście? Nie podobała się wam? – dociekałam.
-Casillas traktował ją jak młodszą siostrę, Marc bał się Juniora, a ja… – urwał. – Zanim zaczęła odstawiać ten cyrk mnie już dawno nie było na liście piłkarzy Realu.
-Teraz już jesteś! – świdrowałam go uważnym spojrzeniem.
-Teraz to ona ma Rooney’a, a ja nie jestem nią zainteresowany – zatrzymał się pod swoim domem.
-Czemu? – odpięłam pas.
-Bo tak. Może kiedyś ci powiem – wysiadł i po chwili trzymał mnie na rękach.
-Wiesz, rozjebaną mam rękę, a nie nogi! – fuknęłam, gdy niósł mnie przez ulicę, a William szedł za nami.
-Wiem, ale jesteś taka… – urwał i potarł nosem mój policzek. Nie chciałam pytać jaka jestem.
-Sol! Co się stało? – Przed dom wybiegła mama.
-Nic – Nico postawił mnie na schodkach. – Miała wypadek, co było moją winą.
-Stul się! – machnęłam zdrową ręką. – Zdarza się – wzruszyłam ramionami. – Winę masz odpokutowaną – powiedziałam do Nico.
-Lekarz kazał na nią uważać i niech nie wychodzi z domu – powiedział. – Straciła sporo krwi, więc może mieć zawroty głowy.
-Krwi? – wystraszyła się mama. – Kochanie? – objęła mnie ramieniem. Zerknęłam groźnie na Nicanora.
-Policzymy się jeszcze – syknęłam i weszłam do domu. Mama zaprowadziła mnie do pokoju, gdzie od razu zjawił się William i Cecil. Położyłam się na łóżku i wzięłam psiaka na siebie.
-Podoba ci się? – szepnął Willie.
-Ale co? – ziewnęłam.
-On – wpatrywał się w coś za oknem. Wstałam i podeszłam do niego. Widać było z niego jak Nicanor pod pachą niesie małego chłopca, a drugi skacze wokół niego.
-Jest fajny – pokiwałam głową.
-Chciałbym wrócić do domu – westchnął ciężko i usiadł na skraju łóżka. Przysiadłam obok niego, ale go nie przytuliłam. Jakoś nie mogłam. – Chciałbym, żebyś znowu mieszkała z Javierem i mnie trenowała. Studiować możesz w Manchesterze i mniej więcej wszystko byłoby jak dawniej – spuścił głowę.
Wrócić do Manchesteru? Zostawić Real, Alana, mamę, tatę i całą resztę?
-Nic już nie będzie jak dawniej, Willie – poklepałam go po ramieniu. – Jest mi tu dobrze.
-Przed godziną mało się nie wykrwawiłaś na śmierć! – syknął.
-Ale nic mi nie jest! Piłka nożna to sport siłowy! Graliśmy i nie zrobił tego specjalnie – spojrzałam na swoją dłoń. – Nie wiem, czy uda ci się wrócić do domu… Mou jest tobą zachwycony.
-Ale z większą nadzieją patrzy na Vazqueza. Jest ode mnie sprytniejszy. Potrafi wykorzystać każdą słabostkę przeciwnika. Ma podobną masę ciała do mojej, ale podczas, gdy ja gram ciałem, on się wije jak piskorz!
-Szkoliła go Reza Gutierrez, Guti, Mou i pewnie wiele innych osób – mruknęłam. – Ty masz mnie, a ja już zaczęłam poprawiać program na hiszpańskie warunki.
-To popraw je na warunki Vazqueza, bo ja zrobię wszystko, żeby wrócić do domu – wstał.
-A co z Dolores? – też się poderwałam.
-Zaliczyła mnie. Teraz czas na nowy cel – burknął i wyszedł.
Położyłam się na łóżku i westchnęłam. Jeżeli William wróci do Manchesteru to wrócę z nim. Nie widzę innego wyjścia. Rodzice rodzicami, ale to Willie jest moim przyjacielem. Będzie cierpiał po stracie Dolores, a ja muszę go wspierać. Do Madrytu będę wpadać od czasu do czasu, a Javi na pewno ucieszy się, że z nim zamieszkam.
Tylko czemu wcale się nie cieszę na myśl o powrocie do swojego miasta? Przecież doskonale znam Manchester, wszystkie zakamarki, a na dodatek Javier nie będzie mi robił problemów, gdy zamarzę sobie trenowanie chłopaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz