„Czekaj na właściwy moment, na tego mężczyznę, który sprawi, że twoje życie upije się miłością.”
-Uszczypnij mnie, żebym mogła się upewnić, że to nie sen – wyszeptałam.
Nico uśmiechnął się szelmowsko i wpił się w moje usta.
-Wystarczy? – spytał.
-Tak – zaśmiałam się i objęłam go ramionami za szyję. – Muszę jechać do rodziców i się przebrać.
-Po co? Dla mnie możesz zostać tak – zaczął całować mnie po szyi.
-Muszę jechać na Bernabeu – po moich słowach podniósł głowę i spojrzał na mnie uważnie. – Muszę podpisać kontrakt, nie sądzisz?
-Sądzę – znowu mnie pocałował. – To najdoskonalszy pomysł, piękna.
Kilka tygodni później miałam wrażenie, że moje życie to najwspanialszy sen. Real Madryt okazał się strzałem w dziesiątkę. W mig dogadałam się z zarządem, Rezą, Mou i oczywiście piłkarzami. Spędzałam bardzo dużo czasu z moją malutką Jasmine i nie mniej z moim małym chrześniaczkiem, Adriano. Rodzice byli zadowoleni, że w końcu wszystkie dzieci mają w jednym mieście, a ja byłam szczęśliwa, że w końcu mam do kogo się przytulić po powrocie z pracy. Z dnia na dzień upewniałam się, że Nicanor to ten jedyny. Oczywiście nie było tak różowo. Co jakiś czas cięliśmy się o to czy tamto. Jednak nigdy nie poczułam się jak pięć lat temu, nigdy mnie nie olał czy zignorował. Teraz rozmawialiśmy o wszystkim i postanowiliśmy zastosować zasadę, której nauczył mnie Javier. Gdy o coś pytamy wprost nie wolno skłamać, a dodatkowo mamy być ze sobą szczerzy. Reza z mamą były przeszczęśliwe, ale nie wyprzedzały faktów. Jak na razie cieszyły się tym, że zaczęłam się uśmiechać do wszystkiego, a Nico nie był już mrukliwy i bez życia.
Pewnego dnia postanowiłam wybrać się do Manchesteru, do Javiera. Wbrew pozorom po powrocie mamy do Madrytu nie urwał mi się z nim kontakt. Wręcz przeciwnie, bywałam u niego częściej niż u rodziców. Potrzebowałam go bardziej niż kiedykolwiek, bo w końcu zaczęliśmy się rozumieć. Nie kłóciliśmy się o jakieś pierdoły, tylko gadaliśmy jak równy z równym.
-Cześć! – zawołałam, gdy tylko weszłam do domu.
-Cześć! – pocałował mnie w policzek, a Cecil zaczął na mnie skakać.
-Cześć, łobuziaku! – wzięłam go na ręce i pocałowałam w mokry nosek. Oddałam go pod opiekę Javiera, gdy wyjechałam na studia i tak zostało. Teraz nie mam kiedy się nim zajmować, a wiem, że z Javierem jest mu dobrze.
-Co tam? Co to? – wskazał na moją rękę na której lśnił piękny pierścionek z dużym szafirem.
-Prezent – uśmiechnęłam się zadowolona i usadowiłam się na krześle. Cecil siedział na moich kolanach i wesoło merdał ogonkiem.
-A nie coś więcej? – podał mi kubek z parującą herbatą.
-Trochę tak, ale bez datowo – puściłam mu oczko.
-Widzisz, mówiłem, że trzeba postawić wszystko na jedną kartę – uśmiechnął się szeroko.
-Warto było – pokiwałam głową i odruchowo spojrzałam w kierunku drzwi. – Willie! – pisnęłam, szybko postawiłam Cecila na podłogę i rzuciłam mu się na szyję.
-Cześć, Sol – pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się delikatnie. – Spacer? – podał mi ramię.
-Pewnie. Niedługo wracam! – zawołałam do Javiera i wyszliśmy.
-A więc jednak Nicanor, co? – mruknął.
-Jednak – pokiwałam głową. – Mam genetycznie uwarunkowaną miłość do jednego faceta.
-Akurat jego? Skąd wiesz, że to ten jeden jedyny? Tego nigdy nie wie się na sto procent.
-Ja wiem, że albo ten albo żaden. Wychodzę za niego za mąż, Willie. – mruknęłam.
-Kiedy? – szepnął.
-Nie mamy daty, ale to już pewne. Zmarnowaliśmy pięć lat, nie chcemy dłużej czekać. Mam nadzieję, że mnie nie zostawisz w tak ważnym dniu, co? – uśmiechnęłam się.
-Pewnie, że nie – objął mnie ramieniem. – Przecież powiedziałem, że nigdy cię nie opuszczę – pocałował mnie w czoło. – Cieszę się twoim szczęściem, Sol.
-Ja twoim też. Słyszałam, że zostaniesz ojcem – szturchnęłam go delikatnie w żebra.
-W końcu – oczy błysnęły mu radośnie. – Bardzo chcę mieć takiego maluszka.
-Oj, ja mam! – roześmiałam się. – Własną siostrę, młodego Aviero, małą Villę i od czasu do czasu małego Higuaina jak Duarte się zwiezie z Yerardo z Walencji. Fajni są – westchnęłam.
-A ty takiego nie chcesz? – połaskotał mnie pod brodą.
-Na razie to chcę tylko Nico. No, i mam ochotę na lody w naszej ulubionej lodziarni! – pociągnęłam go za rękę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz