czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział dwudziesty ósmy

„Życie zawsze daje nam drugą szansę.”
 
Gdy weszliśmy do klubu, tak na wszelki wypadek usiadłam między Juniorem a Alanem. Nicanor siedział daleko, ale czułam na sobie jego baczne spojrzenie. Pięć lat z nim nie gadałam i nagle okazuje się, że to wszystko na nic!
-Idziemy tańczyć! – rozkazał Junior i wszyscy wstali poszli. Kto nie wstał? Oczywiście ja i Nico.
-Mogę ci dotrzymać towarzystwa? – spytał i przysunął się bliżej. Był już wstawiony i przez to odważniejszy i swobodniejszy. Szkoda, że ja nigdy nie piłam i teraz wystarczy mi kilka kielichów wódki, albo piwo czy drink i mam odlot w kosmos.
-Możesz – pokiwałam głową.
-Wiesz, co jest straszne? – westchnął.
-Nie wiem – bawiłam się słomką w moim soczku.
-Mój ojciec w moim wieku od ośmiu lat miał żonę i troję dzieci. A ja? Mam tylko pozycję, kasę i pustkę. Zarówno w mieszkaniu, sercu i łóżku – dodał smutno.
-Bywa – szepnęłam.
-Sol – położył dłoń na moim udzie, a we mnie uderzyła fala gorąca. – Nie lubię się czaić wokół tematu – pochylił się i delikatnie ucałował moje nagie ramię. – Po stracie Rosie przestałem grać w piłkę, po stracie ciebie doszedłem do wniosku, że nie mam nic prócz piłki. Sol, ja już nie mam siły. Jeszcze jeden taki rok i się wykończę.
-Jaki? Jesteś najlepszym piłkarzem na świecie, zgarniasz wszystkie nagrody, jesteś nie do zatrzymania – mimowolnie pogłaskałam go po zarośniętym policzku.
-Wolałbym być do zatrzymania i mieć do kogo wracać po treningu – wyszeptał i spojrzał na mnie w taki sposób, że w żołądku coś mi zawirowało.
-Nico… – przymknęłam oczy i próbowałam się opanować.
-Doskonale cię rozumiem. Zostawiłaś mnie, bo na ciebie nie zasługiwałem. Sol, ale teraz zrobię wszystko, żebyś dała mi jeszcze jedną szansę! Przez ostatnie pięć lat próbowałem z tobą pogadać, ale uciekałaś. Teraz jednak zgodziłaś się przyjść.
-Stęskniłam się za przyjaciółmi – poczułam jak jego dłoń obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie.
-A ja? – przejechał palcem po moim policzku.
-A ty to jesteś ty – prychnęłam.
-Sol – uśmiechnął się delikatnie. – Piękna moja – zbliżył swoje usta do moich i mnie pocałował. Wtedy wszystkie tamy, budowane przez te lata z taką dokładnością, pękły. Miałam już dość wmawiania sobie, że Nicanor nic dla mnie nie znaczy, że go nie potrzebuję, że mnie skrzywdził. Ujęłam jego twarz w dłonie i z pieczołowitością oddawałam każdy pocałunek. – Nadal masz w sobie ten żar – wyszeptał mi do ucha.
-Niektóre rzeczy się nie zmieniają – zaśmiałam się. – Nico – spoważniałam. – Proszę cię, walcz. Walcz o mnie, siebie i o nas – pocałowałam go krótko. – Bo mam dużo możliwości i mogę tak po prostu zniknąć.
-Po moim trupie! – wstał i pociągnął mnie na parkiet.
Całą noc spędziliśmy na parkiecie, a ja, obejmowana silnymi ramionami Nicanora, czułam się jak najszczęśliwszą istotą na świecie. Widziałam jego roziskrzone oczy i wiedziałam, że zaryzykuję. Dam się porwać temu szaleństwu, bo od tylu lat żyłam w głupim przekonaniu, że na miłość jeszcze przyjdzie czas. Teraz skończyłam studia, wezmę pracę w Realu i będę szczęśliwa. Tak po prostu, bezczelnie, szczęśliwa!
-Odwieźć cię do domu? – spytał Alan.
Nicanor stał z Juniorem i coś mu opowiadał. Gen tłumaczyła coś Emily, a Marc śmiał się do Liv, która tylko pukała się w czoło.
-Chyba sobie poradzę – odpowiedziałam z uśmiechem.
-Też myślę, że tak – puścił mi oczko. – Wiesz co ostatnio podsłuchałem? – poruszył zabawnie brwiami.
-Co? – zaciekawiłam się.
-Nicanor i Alvaro są do siebie bardzo podobni, ale ponoć Alvaro w wieku Nico był bardziej pociągający.
-Czemu? – zdziwiłam się. – Faktycznie są bardzo podobni.
-Zajęty facet jest ponoć zawsze bardziej interesującym obiektem. No, a Alvaro miał nie tylko żonę, ale też dzieci, którymi opiekował się wzorowo – pokiwał głową.
-Podsłuchałeś mamę z Rezą, co? – zaśmiałam się.
-Nie ważne kogo, ważne,  że to wiem! – prychnął.
-Myślę, że Nico też będzie bardzo pociągający – poklepałam go po ramieniu i podeszłam do bruneta. Objął mnie ramieniem i pocałował we włosy.
-Zawijamy się. Muszę się postarać i nie zmarnować swojej szansy – uśmiechnął się do Juniora.
-Do trzech razy sztuka, stary – podali sobie dłonie i ruszyliśmy w kierunku samochodu Nicanora.
-Proszę – podał mi kluczyki, a ja uśmiechnęłam się do terenowego Audi. – W drogę – otworzył mi drzwi od strony kierowcy, a sam zajął miejsce pasażera.
-Gdzie? – usiadłam i ruszyłam.
-Do mnie? – uśmiechnął się do mnie uroczo. – Sol, obiecuję, że teraz się postaram, teraz będzie tak jak należy – pokiwał głową i oczy zaczęły mu się zamykać.
-Też ci to obiecuje – pogłaskałam go po policzku.
Zanim przysnął zdążył mi podać adres i trafiłam bez problemu. Osiedle było nowe, strzeżone i widać, że apartament tu nie był tani, nawet dla dobrze opłacalnego piłkarza. Jednak Nico nie jest tylko piłkarzem, jest też, dzięki mamusi, dobrze ustawionym biznesmenem.
Gdy tylko zawlókł się na górę od razu poszedł spać. Ja postanowiłam zwiedzić mieszkanie, a raczej ogromny apartament. Miał trzy poziomy, na pierwszym był ogromny salon połączony z kuchnią i jadalnią. Znajdował się tu też wielki taras, a w środku gabinet i przepiękna łazienka. Na drugie piętro docierało się marmurowymi schodami, albo szklaną windą jak kto woli, znajdowały się cztery sypialnie, a każda z nich posiadała łazienkę i przestronną garderobę. Natomiast, powiedziałabym poziomie minusowym, była sauna i wyposażona w wiele profesjonalnych sprzętów, siłownia. Była tam też łazienka, w której znajdowało się jacuzzi.
Szczęka mi opadła na widok tych dobrodziejstw.
Powlokłam się do sypialni, rozebrałam do samej bielizny i położyłam obok Nico. Niemal natychmiast przytulił mnie do siebie i uśmiechnął się przez sen.
Gdyby kilka dni temu ktoś mi powiedział, że będę leżeć wtulona w Nicanora to wybuchłabym śmiechem. Potem w nocy odtwarzałabym naszą jedyną wspólną noc. Dzięki niemu stałam się kobietą i przez niego nie potrafiłam zainteresować się innym facetem. Z tego co sam mi powiedział i tego co mogłam wywnioskować ze słów Alana, też nikogo nie miał na stałe.
Wychodzi na to, że jesteśmy nieodrodnymi dziećmi swoich rodziców. Jedna miłość na całe życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz